Nasze Wojaże
Rumunia
29.08.2014 - 13.09.2014
Spis treści:
- Dzień I - Jedziemy do Rytra
- Dzień II - Kierunek Rumunia - Sapanta
- Dzień III - Wesoły Cmentarz i cerkwie z listy UNESCO
- Dzień IV - Kopalnia Soli w Turdzie
- Dzień V - Fogarasze
- Dzień VI - Fogaraszy ciąg dalszy - vf. Moldoveanu (2544 m n.p.m.)
- Dzień VII - Trasa transfogaraska i jej atrakcje
- Dzień VIII - Wulkany Błotne i Żywe Płomienie
- Dzień IX - Tulca i Sulina
- Dzień X - Delta Dunaju
- Dzień XI - Costinesti
- Dzień XII - Plażowanie
- Dzień XIII - Zamek Peles, Brasov, zamek w Bran
- Dzień XIV - Twierdza Fagaras, Zamek Hunedoara
- Dzień XV - Jaskinia Niedźwiedzia, Tokaj
- Dzień XVI - Wracamy do domu
Czwartek - Trasa transfogaraska i jej atrakcje
04.09.2014
Dziś opuszczamy góry i zmierzamy w stronę Bukaresztu, gdzie będziemy nocować. Po drodze czeka nas przejazd Trasą Transfogaraską, co już jest atrakcją dla motocyklistów oraz zwiedzanie różnych obiektów po drodze.
Po opuszczeniu gór kolejną atrakcją na naszej drodze jest zapora na jeziorze Vidraru (166m wysokości).
Jedziemy dalej, przed nami Zamek Drakuli - Cetatea Poienari. Jest to mało komercyjny obiekt, składa się z kilku murków, pozostałości ścian i dwóch nadzianych na pal delikwentów. Wstęp jest płatny 5 Lei, a na sam zamek prowadzi 1480 schodów.
Kierujemy się do Curtea de Argeș. Tu warta zobaczenia jest piękna cerkiew p.w. św. Mikołaja.
W godzinach wieczornych docieramy do Bukaresztu. Nocleg znajdujemy w hotelu Ibis. Jest to nasz najdroższy nocleg, ale to w końcu stolica.
Plan mamy dosyć napięty, więc decydujemy się na nocne zwiedzanie Bukaresztu. I stwierdzić z całą pewnością możemy, że był to najlepszy pomysł, gdyż nocą życie tętni na uliczkach, w kafejkach i licznych pubach starego miasta, a główne zabytki są pięknie podświetlone i robią niesamowite wrażenie, większe niż za dnia.
Na szczególną uwagę zasługuje pub o nazwie Hanul Hanuc, ulokowany na dziedzińcu kamienicy. Wchodzi się do niego przez bramę, klimat jest niesamowity, piękny wystrój i muzyka skrzypka i pianisty grana na żywo. Warto tam zajrzeć i spędzić trochę czasu.
Miejsce noclegu: Hotel Ibis - Bukareszt (Pokaż na mapie)
Cena noclegu: 65 €
Parking: 2 Lei/h
Trasa: Pokaż na GPSies
Jedziemy dalej, przed nami Zamek Drakuli - Cetatea Poienari. Jest to mało komercyjny obiekt, składa się z kilku murków, pozostałości ścian i dwóch nadzianych na pal delikwentów. Wstęp jest płatny 5 Lei, a na sam zamek prowadzi 1480 schodów.
Kierujemy się do Curtea de Argeș. Tu warta zobaczenia jest piękna cerkiew p.w. św. Mikołaja.
W godzinach wieczornych docieramy do Bukaresztu. Nocleg znajdujemy w hotelu Ibis. Jest to nasz najdroższy nocleg, ale to w końcu stolica.
Plan mamy dosyć napięty, więc decydujemy się na nocne zwiedzanie Bukaresztu. I stwierdzić z całą pewnością możemy, że był to najlepszy pomysł, gdyż nocą życie tętni na uliczkach, w kafejkach i licznych pubach starego miasta, a główne zabytki są pięknie podświetlone i robią niesamowite wrażenie, większe niż za dnia.
Na szczególną uwagę zasługuje pub o nazwie Hanul Hanuc, ulokowany na dziedzińcu kamienicy. Wchodzi się do niego przez bramę, klimat jest niesamowity, piękny wystrój i muzyka skrzypka i pianisty grana na żywo. Warto tam zajrzeć i spędzić trochę czasu.
Inforamka
Bilety - zamek Poienari: 5 LeiMiejsce noclegu: Hotel Ibis - Bukareszt (Pokaż na mapie)
Cena noclegu: 65 €
Parking: 2 Lei/h
Trasa: Pokaż na GPSies
Piątek - Wulkany Błotne i Żywe Płomienie
05.09.2014
Z samego rana zbieramy manatki i opuszczamy Bukareszt. Żeby wyjechać z miasta, a właściwie żeby się po nim w ogóle poruszać trzeba uzbroić się w cierpliwość, jest dosyć zakorkowane. My na motocyklu mieliśmy wszak ułatwione zadanie, lecz ogromne skrzyżowania, na których zbiega się na przykład sześć kilkupasmowych ulic, budzą respekt.
Dzisiaj zmierzamy w kierunku Tulczy, stamtąd będziemy zwiedzać Deltę Dunaju. Na dojazd do Tulczy przeznaczyliśmy dwa dni. Spać będziemy gdzieś po drodze, później okaże się, że był to najlepszy nocleg w całej podróży.
Po drodze chcemy zahaczyć o dwa ciekawe miejsca – Wulkany Błotne Vulcanii Noroioși i Żywe Płomienie Focul Viu. Do wulkanów dojazd jest prosty.
Obiekty do obejrzenia w tym miejscu są dwa. My jednak zwiedzamy tylko Vulcanii Noroioși de la Pâclele Mici, które jest łatwo dostępne, wstęp kosztuje symboliczne 4 Leje/os. Obraz jest dość interesujący. Po wejściu na teren obiektu oczom ukazuje się kilka stożków.
Erupcja błota trwa nieprzerwanie, choć jest mało dynamiczna. Można rozróżnić dwa rodzaje wulkanów, jedne to typowe kratery, z których błoto jest jakby wypluwane, drugie to kałuże, na których co jakiś czas pojawia się pęcherz i pęka. Atrakcja jedyna w swoim rodzaju i warta zobaczenia.
Następnie udajemy się obejrzeć Żywe Płomienie - Focul Viu, coś co Kasię absolutnie zachwyciło - mój numer jeden. Dojazd do nich nie jest prosty, a oznaczenie słabe, również w przewodnikach traktowane są po macoszemu, ale może dzięki temu zachowały taki niezmącony turystyką i komercją klimat.
Jadąc w kierunku płomieni musieliśmy się raz wracać i korygować trasę, gdyż nagle skończył nam się asfalt.
Oznaczenia po drodze są kiepskie, dopiero na miejscu w wiosce Andreiașu de Jos pojawia się strzałka kierująca nas na most, z którego do rezerwatu jest około 500 m pod górę po strasznie dziurawej drodze. My zostawiliśmy motocykl przed mostem i wybraliśmy się dalej pieszo i tu znów mile zaskoczyła nas gościnność miejscowych, zaproponowano nam podwózkę, gdy nawet wcześniej nie prosiliśmy o nią.
A o co chodzi w tych płomieniach? A otóż spod ziemi wydobywają się węglowodory, na powierzchni dochodzi do samozapłonów, w wyników których powstają ogniska.
Super sprawa, nigdy niekończące się ognisko. Skorzystaliśmy z tego faktu i ugotowaliśmy sobie wodę na kawę. Samo miejsce jest przyjemne również z tego względu, że ulokowane jest na wzgórzu, więc roztacza się z niego ładna panorama.
Pełni pozytywnych wrażeń ruszamy dalej, musimy jeszcze trochę przejechać, żeby jutro zdążyć na prom w Tulczy. Jedziemy wciąż drogą DN2. Nie wiemy gdzie nocować, nie ma nic po drodze, aż tu nagle nie daleko za miejscowością Rastoaca mijamy zajazd. Przypomina raczej dość luksusowy hotel z pięknie zagospodarowanym obejściem. Myślimy sobie, że pewnie trochę za ten nocleg zabulimy, ale nie mamy innego wyjścia. Pokazano nam pokój śliczny, wygląda na nowy, drewniane stylowe meble, piękna łazienka, prysznic z hydromasażami, nie ma się czego uczepić, pytamy o cenę i własnym uszom nie wierzymy tylko 100 Lei. Z czystym sumieniem polecamy to miejsce.
Miejsce noclegu: Zajazd przy drodze nie daleko Rastoaca (Pokaż na mapie)
Cena noclegu: 100 Lei
Trasa: Pokaż na GPSies
Dzisiaj zmierzamy w kierunku Tulczy, stamtąd będziemy zwiedzać Deltę Dunaju. Na dojazd do Tulczy przeznaczyliśmy dwa dni. Spać będziemy gdzieś po drodze, później okaże się, że był to najlepszy nocleg w całej podróży.
Po drodze chcemy zahaczyć o dwa ciekawe miejsca – Wulkany Błotne Vulcanii Noroioși i Żywe Płomienie Focul Viu. Do wulkanów dojazd jest prosty.
Erupcja błota trwa nieprzerwanie, choć jest mało dynamiczna. Można rozróżnić dwa rodzaje wulkanów, jedne to typowe kratery, z których błoto jest jakby wypluwane, drugie to kałuże, na których co jakiś czas pojawia się pęcherz i pęka. Atrakcja jedyna w swoim rodzaju i warta zobaczenia.
Następnie udajemy się obejrzeć Żywe Płomienie - Focul Viu, coś co Kasię absolutnie zachwyciło - mój numer jeden. Dojazd do nich nie jest prosty, a oznaczenie słabe, również w przewodnikach traktowane są po macoszemu, ale może dzięki temu zachowały taki niezmącony turystyką i komercją klimat.
Jadąc w kierunku płomieni musieliśmy się raz wracać i korygować trasę, gdyż nagle skończył nam się asfalt.
Oznaczenia po drodze są kiepskie, dopiero na miejscu w wiosce Andreiașu de Jos pojawia się strzałka kierująca nas na most, z którego do rezerwatu jest około 500 m pod górę po strasznie dziurawej drodze. My zostawiliśmy motocykl przed mostem i wybraliśmy się dalej pieszo i tu znów mile zaskoczyła nas gościnność miejscowych, zaproponowano nam podwózkę, gdy nawet wcześniej nie prosiliśmy o nią.
A o co chodzi w tych płomieniach? A otóż spod ziemi wydobywają się węglowodory, na powierzchni dochodzi do samozapłonów, w wyników których powstają ogniska.
Pełni pozytywnych wrażeń ruszamy dalej, musimy jeszcze trochę przejechać, żeby jutro zdążyć na prom w Tulczy. Jedziemy wciąż drogą DN2. Nie wiemy gdzie nocować, nie ma nic po drodze, aż tu nagle nie daleko za miejscowością Rastoaca mijamy zajazd. Przypomina raczej dość luksusowy hotel z pięknie zagospodarowanym obejściem. Myślimy sobie, że pewnie trochę za ten nocleg zabulimy, ale nie mamy innego wyjścia. Pokazano nam pokój śliczny, wygląda na nowy, drewniane stylowe meble, piękna łazienka, prysznic z hydromasażami, nie ma się czego uczepić, pytamy o cenę i własnym uszom nie wierzymy tylko 100 Lei. Z czystym sumieniem polecamy to miejsce.
Inforamka
Bilety - Wulkany Błotne: 4 LeiMiejsce noclegu: Zajazd przy drodze nie daleko Rastoaca (Pokaż na mapie)
Cena noclegu: 100 Lei
Trasa: Pokaż na GPSies
Sobota - Tulca i Sulina
06.09.2014
Ruszamy z rana w stronę Tulczy, po drodze w Galati mamy przeprawę promową. W Tulczy zostawiamy motocykl na strzeżonym parkingu koszt 10 Lei za dobę. Fajnie, że pozwolono nam zostawić kaski, ubrania i inne niepotrzebne rzeczy w stróżówce, mieliśmy o wiele lżejszy bagaż.
Prom Navrom Delta do Suliny odpływa o 13:30 kosztuje 36,20 Lei, jest strasznie wolny na miejsce docieramy przed 18:00. Jeśli chodzi o nocleg to znalezienie go nie stanowi tu problemu zaraz po wyjściu z promu turyści są zaczepiani przez miejscowych. My najpierw udajemy się na plażę, żeby rozeznać teren i później będziemy szukać kwatery. Z Suliny na plażę idzie się około 2 km. Morze w tym miejscu jest mętne i paskudne w cale nie zachęca do kąpieli, ale co się dziwić wszelkie brudy Dunaju tu wpływają.
To co w Sulinie jest ciekawe to chodzące swobodnie konie, piękny widok, całe stada ze źrebakami pasące się na trawie beż żadnych uwięzi.
Znajdujemy nocleg, kosztuje nas 80 Lei. Postanawiamy cały jutrzejszy dzień spędzić tutaj i dopiero po jutrze wracać do Tulczy. Okaże się jednak, że to Rumunia zacznie dyktować warunki i wydostanie się stąd nie będzie możliwe, ale o tym jutro.
Parking Tulcea: 10 Lei/dobę (Pokaż na mapie)
Prom Tulcea-Sulina: 36,20 Lei (Rozkład)
Miejsce noclegu: Sulina (Pokaż na mapie)
Cena noclegu: 80 Lei
Trasa: Pokaż na GPSies
Prom Navrom Delta do Suliny odpływa o 13:30 kosztuje 36,20 Lei, jest strasznie wolny na miejsce docieramy przed 18:00. Jeśli chodzi o nocleg to znalezienie go nie stanowi tu problemu zaraz po wyjściu z promu turyści są zaczepiani przez miejscowych. My najpierw udajemy się na plażę, żeby rozeznać teren i później będziemy szukać kwatery. Z Suliny na plażę idzie się około 2 km. Morze w tym miejscu jest mętne i paskudne w cale nie zachęca do kąpieli, ale co się dziwić wszelkie brudy Dunaju tu wpływają.
To co w Sulinie jest ciekawe to chodzące swobodnie konie, piękny widok, całe stada ze źrebakami pasące się na trawie beż żadnych uwięzi.
Znajdujemy nocleg, kosztuje nas 80 Lei. Postanawiamy cały jutrzejszy dzień spędzić tutaj i dopiero po jutrze wracać do Tulczy. Okaże się jednak, że to Rumunia zacznie dyktować warunki i wydostanie się stąd nie będzie możliwe, ale o tym jutro.
Inforamka
Prom Galati: 20 LeiParking Tulcea: 10 Lei/dobę (Pokaż na mapie)
Prom Tulcea-Sulina: 36,20 Lei (Rozkład)
Miejsce noclegu: Sulina (Pokaż na mapie)
Cena noclegu: 80 Lei
Trasa: Pokaż na GPSies
Niedziela - Delta Dunaju
07.09.2014
Dziś będzie o tym jak zostaliśmy uwięzieni w Sulinie.
Od samego rana pogoda nie powala, ale to nic, gdyż zanieczyszczone morze i tak odstrasza, z resztą my i tak przypłynęliśmy tu podziwiać egzotyczne ptaki, które podobno licznie tu występują. Żeby je obejrzeć decydujemy się na pieszą wycieczkę poza miasto. Więc pierwszą połowę dnia spędzamy na błąkaniu się po krzakach wokół bagien i mokradeł, nie mamy niestety szczęścia ptaków nie ma, jedyne napotkane zwierzę to niestety mało egzotyczne zając. Zawiedzeni wracamy do Suliny na obiad.
Pod wieczór idziemy do portu, mijamy przystań Navronu, a tam karteczka, z której dowiadujemy się, że nasz prom jutro nie wypłynie, kanał do Tulczy jest zamknięty. Zaniepokojeni idziemy dalej do konkurencji i te kiepskie informacje się potwierdzają, statki nie wypłyną.
Uczucia nasze były zdecydowanie negatywne – woda paskudna, do plaży trzeba iść pół godziny, jedyne dzikie ptaki, jakie widzieliśmy to przelatujące wysoko pod niebem i w dodatku nie możemy się stąd wydostać.
Od samego rana pogoda nie powala, ale to nic, gdyż zanieczyszczone morze i tak odstrasza, z resztą my i tak przypłynęliśmy tu podziwiać egzotyczne ptaki, które podobno licznie tu występują. Żeby je obejrzeć decydujemy się na pieszą wycieczkę poza miasto. Więc pierwszą połowę dnia spędzamy na błąkaniu się po krzakach wokół bagien i mokradeł, nie mamy niestety szczęścia ptaków nie ma, jedyne napotkane zwierzę to niestety mało egzotyczne zając. Zawiedzeni wracamy do Suliny na obiad.
Pod wieczór idziemy do portu, mijamy przystań Navronu, a tam karteczka, z której dowiadujemy się, że nasz prom jutro nie wypłynie, kanał do Tulczy jest zamknięty. Zaniepokojeni idziemy dalej do konkurencji i te kiepskie informacje się potwierdzają, statki nie wypłyną.
Uczucia nasze były zdecydowanie negatywne – woda paskudna, do plaży trzeba iść pół godziny, jedyne dzikie ptaki, jakie widzieliśmy to przelatujące wysoko pod niebem i w dodatku nie możemy się stąd wydostać.
#góry (10), #namiot (7), #schronisko (4), #motocykl (2), #morze (2), #sudety (2), #tatry (2), #czarnogóra (1), #chorwacja (1), #bałkany (1), #durmitor (1), #beskid śląski (1), #bieszczady (1), #karkonosze (1), #śnieżka (1), #biskupia kopa (1), #góry opawskie (1), #trasa transfogaraska (1), #wulkany błotne (1), #zamek (1), #żywe płomienie (1), #fogarasze (1), #rumunia (1), #morskieoko (1), #rysy (1), #śnieżnik (1), #rudawiec (1), #kowadło (1), #dolina pięciu stawów (1), #kozi wierch (1), #zima (1)
© 2013-2014 by Damian Fidura