Karkonosze
01.05.2014 - 03.05.2014
Na tegoroczną majówkę wybraliśmy się w Sudety Zachodnie, a dokładniej Karkonosze i Izery. Te drugie tylko z powodu konieczności zdobycia najwyższego ich szczytu do Korony Gór Polski – Wysokiej Kopy. Najwięcej czasu i uwagi w tej relacji poświęcimy Karkonoszom.
Sami preferujemy noclegi pod namiotem, gdziekolwiek, byle jak najbliżej natury i wyjazd, który opisujemy też na tym się opierał, więc trochę uwagi poświecimy wiatom, które po drodze spotkaliśmy i miejscom, z których sami skorzystaliśmy, może komuś przydadzą się te informacje przy planowaniu wycieczki. Przyjemnego czytania.
Czwartek
Z Częstochowy wyjeżdżamy w godzinach porannych i około godziny 15:00 po odstaniu swego w przy-wrocławskich korkach docieramy do Szklarskiej Poręby, skąd będziemy wchodzić na Wysoką Kopę 1126 m n.p.m. Samochód zostawiamy na parkingu przy Zakręcie Śmierci. Idziemy początkowo żółtym szlakiem do Schroniska Wysoki Kamień, następnie czerwonym do nieczynnej kopalni kwarcu.
Tu schodzimy ze szlaku, ponieważ on mija kopalnię łukiem, a my chcemy zobaczyć to co z niej zostało, idziemy więc dość szeroką drogą przez jej teren.
Po chwili nasza droga spotyka się znów z czerwonym. Na sam szczyt Wysokiej Kopy nie prowadzi szlak, tylko ścieżka, na którą trzeba zejść przy wiacie.
Tą dróżką idzie się dość długo, ale to pewnie subiektywne odczucie, bo jak się tak idzie i nie wiadomo czy właściwie dobrze, bo wzniesienie jest bardzo delikatne, to może się dłużyć. Aż w końcu szczyt, dobrze że jest tabliczka, bo można by nie zauważyć. Z całego wykazu szczytów wymaganych do zdobycia Korony Gór Polski ten jest jednym z mniej spektakularnych.
Droga na szczyt zajęła mam około dwie i pół godziny, ale dość wolnym tempem i z jednym dłuższym odpoczynkiem przy opuszczonej kopalni kwarcu. Robimy zdjęcia szczytowe i udajemy się w drogę powrotną do samochodu. Myśleliśmy, że posiedzimy chwilę w schronisku, ale jest czynne do 18:00, a jest później, więc rozczarowani idziemy dalej. Wróciliśmy do samochodu tą samą drogą, powrót zajął nam znacznie mniej czasu, ale to pewnie głód wpłynął na tempo schodzenia. Nie tracimy więcej czasu w Górach Izerskich – udajemy się w Karkonosze. Dziś już nie zamierzamy zdobywać szczytów – jest godz 21:00. Udamy się więc jedynie na nocleg, a ten zapowiada się ciekawie – zmierzamy ku chatce AKT Hutniczy Grzbiet. Chatka znajduje się poza granicami Parku Narodowego, więc jako jedyny tego typu objekt w tamtych rejonach daje możliwość rozbicia namiotu.
Samochód zostawiamy w Jagniątkowie i do chatki zmierzamy stromo pod górę czarnym szlakiem. Po około dwóch godzinach dochodzimy do wiaty przy niej należy zejść ze szlaku, więc skręcamy w lewo w las i podążamy dalej wąską ścieżką. O godzinie 23:00 nie jest to łatwe, ze ścieżką krzyżuje się strumyk więc łatwo ją zgubić ale przy pomocy gps trafiamy tam w końcu.

Piątek
Chatka poza atrakcją, jaką sama w sobie stanowi, jest jeszcze świetnym punktem wypadowym na wycieczki w góry.
Podążając dalej do góry czarnym szlakiem dochodzi się do skrzyżowania z czerwonym Głównym Szlakiem Sudeckim i na wschód można zrobić pętle ze Śnieżką, a na zachód Śnieżne Kotły i Łabski szczyt.
My mamy w planie zdobyć dziś Śnieżkę podążając czerwonym szlakiem, dalej zejść do Samotni, tam spędzić trochę czasu i wrócić Ścieżką nad Reglami. Będziemy chcieli się dostać w okolice Przełęczy Karkonoskiej i tam gdzieś rozbić namiot, gdyż na jutro plan zakłada przejście na Łabski Szczyt, co w rezultacie nie dojdzie do skutku z powodu załamania pogody, ale po kolei.
Z Chatki do rozgałęzienia z czerwonym szlakiem idzie się ponad godzinę dość wyczerpująco pod górę. Następnie do Przełęczy karkonoskiej już bez zmęczenia, pogoda jest nieciekawa, cały czas pada i w pelerynach nie jest zbyt wygodnie. W Schronisku Odrodzenie robimy sobie przerwę na poranną kawę i idziemy dalej przez Słonecznik, Równię Pod Śnieżką na szczyt Śnieżki. Przy obserwatorium jesteśmy o godzinie 15:00, co oznacza, że przejście tego odcinka czerwonego szlaku od Petrovej Boudy na szczyt Śnieżki zajęło nam 5 i pół godziny, średnim tempem i z odpoczynkami. Sam szlak od Słonecznika jest bardzo malowniczy, gdyż w dole pięknie prezentują się stawy, najpierw Wielki Staw, później Mały Staw z Samotnią i Strzechą Akademicką, warto przejść tamtędy, żeby się trochę pozachwycać.
W okolicach Śnieżki widać wzmożony ruch turystów, do tej pory było raczej pusto, pewnie ze względu na zniechęcającą pogodę, ale też chyba obraliśmy mniej popularny szlak, porównując go z bezpośrednimi szlakami z Karpacza.
Ze Śnieżki schodzimy niebieskim szlakiem do Samotni. Mgła stała się tak gęsta, że nawet nie było widać stawu. Dalej tym samym szlakiem idziemy do Polany, tam przechodzimy na żółty szlak na Pielgrzymy. Tu również znajduje się wiata, ma zadaszenie, kilka stołów i ławek, w sumie mogłaby posłużyć za miejsce noclegowe, jednak z uwagi na łatwy dostęp dla ruchu kołowego stanowiłaby pewne ryzyko, że nocleg skończy się za szybko i będzie kosztował kilka stówek.

Sobota
Nocleg w Schronisku okazał się dobrym pomysłem, ponieważ wszystkie rzeczy nam wyschły i nic nowego nie zamokło, ale jakie było nasze zdziwienie, gdy wychodzimy ze schroniska i oczom naszym ukazuje się biała zimowa sceneria, z wczorajszej deszczowo-wiosennej.
Nie byliśmy przygotowani na taki atak zimy i na takie oblodzenie, gdyż cały ten wczorajszy deszcz zamienił się w gładką lodową warstwę. Wobec takiego stanu rzeczy, naszego ekwipunku nieadekwatnego do warunków oraz bardzo kiepskiej widoczności postanawiamy skrócić dzisiejsze wędrowanie, nie pójdziemy na Łabski Szczyt dojdziemy do Przełęczy pod Śmielcem i niebieskim szlakiem wrócimy do Jagniątkowa, zweryfikujemy przy okazji kilka wiat zaznaczonych na mapach.Niedaleko za schroniskiem odbijamy w prawo i dopiero po chwili wracamy na szlak tylko dlatego, żeby zobaczyć jak wyglądają dwie wiaty, które były zaznaczone na naszej mapie, w końcu jedna z nich miała być pierwotnie naszym noclegiem, ale z obu niewiele zostało, nie mają zadaszeń ani ławek, w sumie same fundamenty i niskie murki.
Przejście czerwonym szlakiem do wiaty na tej przełęczy zajęło nam niecałe dwie godziny. Sama wiata na Przełęczy pod Śmielcem, jest w doskonałym stanie i stanowi luksusowe miejsce do spania dla takich jak my włóczykijów, jest całkiem szczelna, czysta i ma poddasze, gdzie również można spać.
Jak tam doszliśmy okazało się że poprzednią noc spędziło tam sześć osób. Zostaliśmy tam żeby ogrzać się przez chwilę i ruszyliśmy niebieskim szlakiem z powrotem do Jagniątkowa.
Po drodze do samochodu napotykamy jeszcze jedną wiatę z dachem i ławeczkami.
Wygląda fajnie - ale przy niej już był zaparkowany samochód straży, więc jako ewentualne miejsce do noclegu trzeba by ją zakwalifikować do kategorii - ryzykowne. Zejście do samochodu zajęło nam około dwóch godzin.
© 2013-2014 by Damian Fidura