Sudety zimowo
10.01.2014 - 12.01.2014

Ta weekendowa wycieczka to kolejny wypad z cyklu „Zdobywanie Korony Gór Polski” i kolejny nasz krok w kierunku obcowania z naturą i ograniczania kontaktu z cywilizacją, gdyż mimo styczniowej aury spaliśmy pod namiotem.

Nasz plan wycieczki zakładał zdobycie następujących szczytów:

  • Jagodna 977 m n.p.m. w Górach Bystrzyckich;
  • Orlica 1084 m n.p.m. w Górach Orlickich;
  • Szczeliniec Wielki 919 m n.p.m. w Górach Stołowych;
  • Kłodzka Góra 765 m n.p.m. w Górach Bardzkich.
W samych Górach Stołowych spędziliśmy więcej czasu, zwiedzając jeszcze inne ich atrakcje, gdyż urok ich i baśniowy charakter zasługiwał na uwagę.
Relacja, którą tu zamieszczamy zawierać będzie opisy szlaków, jakie wybraliśmy w celu zdobycia tych szczytów, naszym zdaniem jak najbardziej optymalne oraz opisy wszystkiego, co według nas warte jest uwagi w Górach Stołowych.

PIĄTEK


Naszą wycieczkę rozpoczynamy w godzinach popołudniowych. Wyjeżdżamy z Częstochowy w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej, gdyż w tamtych okolicach znajduje się pierwszy szczyt, który zamierzamy zdobyć – Jagodna. Jedziemy dalej przez Długopole-Zdrój do Autostrady Sudeckiej drogi numer 389.
Auto zostawiamy na parkingu przy drodze przy odejściu niebieskiego szlaku i o godzinie 20:30 wychodzimy na szlak, którym udajemy się na najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich. Zdobywamy go około godziny 21:00. Droga, jaka tam wiedzie jest bardzo szeroka, nie sposób się pogubić, więc nadaje się na zdobywanie po zmroku.
Robimy pamiątkową sesję i schodzimy tą samą drogą.


Następnie udajemy się na nocleg. Zaplanowaliśmy go w przeznaczonym na biwak miejscu zwanym Torfowiskiem pod Zieleńcem. Kontynuujemy podróż Autostradą Sudecką. Po drodze nie spotykamy żadnego samochodu, ale sami nie jesteśmy, co jakiś czas przekraczają nam drogę sarny, dużo saren. Kasia podjęła kilka prób uwiecznienia ich na zdjęciach, ale sarenki nie chciały pozować i odwracały się. Na zdjęciach wyszły tylko ich lustra.
Wiata ta jest w rzeczywistości ogrodzoną altaną, obok której jest miejsce na ognisko, miejsce ładnie zagospodarowane.
Od parkingu koło drogi idzie się tam dość stromo pod górkę. Namiot rozbijamy w środku altanki otwierany triumfalne napoje i tak kończy się dzień pierwszy.

SOBOTA

Na dzisiejszy dzień zaplanowaliśmy zdobycie dwóch kolejnych szczytów: Orlicy i Szczelińca Wielkiego, no i ogólne zwiedzanie Gór Stołowych.


Na Orlicę wchodzimy z Sołtysiej Kopy zielonym szlakiem. Parking jest duży, na nim jest punkt z ładnymi widokami i ławeczki, nie korzystamy z tego jednak, bo mgły są dość duże i wieje silny wiatr, z resztą – to styczeń, więc jest do tego jeszcze zimno. Wejście na szczyt zajęło nam około godzinkę i zejście odpowiednio krócej. W obie strony szliśmy tą samą drogą. Przed ostatnim podejściem na szczyt znajduje się zadbana budka z ławeczkami, a samo podejście nie jest zbyt wymagające.

Po powrocie na parking udajemy się wreszcie w Góry Stołowe.
Na pierwszy ogień idzie Kaplica Czaszek w Czermnej koło Kudowy-Zdrój. Zwiedzanie jej odbywa się co kwadrans, my jednak mamy dość napięty plan i szkoda nam czasu na czekanie i słuchanie później nagranego głosu opowiadającego całą historię tego miejsca, więc „rzucamy tylko okiem” i jedziemy dalej.

Teraz udajemy się w stronę Karłowa drogą Stu Zakrętów, drogą 387.
Po drodze niedaleko znajdują się Błędne Skałki, nasz kolejny przystanek. Samochód zostawiamy na parkingu przy polanie YMCA. Możliwości wejścia są dwie, albo szlakiem niebieskim, albo drogą. My w jedną stronę idziemy szlakiem a na powrót zostawiliśmy drugą możliwość. Droga do Błędnych Skałek zajęła nam godzinę.

Sam labirynt jest świetną atrakcją. Poza sezonem wejście jest darmowe, ale wchodzi się na własną odpowiedzialność, a drewniane kładki, po których prowadzi droga są dość śliskie z powodu wilgoci i częściowego oblodzenia. Samo miejsce jest po prostu magiczne, skały poddane erozji przyjęły baśniowe kształty, miejscami trzeba przeciskać się na „kuckach”, a miejscami wciągnąć brzuchy. Ale naprawdę warto się tam wybrać. Całe przejście labiryntu zajmuje ciut ponad pół godziny.
Na parking do samochodu schodzimy drogą przeznaczoną dla ruchu samochodowego, szybko się schodzi, troszkę ponad pół godziny. Na parkingu znajduje się zadaszona wiata z miejscem na palenisko, skoro była akurat pora obiadowa Damian rozpalił ognicho i zjedliśmy pieczone kiełbaski.

Udajemy się na następny punkt programu, czyli Szczeliniec Wielki.

Dojeżdżamy do Karłowa, tam na parkingu przy restauracji zostawiamy samochód (16 zł "do rana") i udajemy się w górę, w stronę Schroniska „Szwajcarka”. Prowadzi tam bardzo dużo schodów, więc mimo że nie wchodzi się długo, to jednak podejście nie należy do przyjemnych. Trafiamy akurat na zachód słońca, pijemy kawę, robimy pamiątkowe zdjęcia widoczków i schroniska. Gdy je opuszczany jest już ciemno, więc zwiedzanie skałek na Szczelińcu zostawiamy sobie na następny dzień, tym bardziej, że kierunek zwiedzania prowadzi do rozwidlenia szlaków niewiele wyżej nad Karłowem, więc to wzniesienie musielibyśmy jeszcze raz pokonać, a mamy w planach nocować, gdzieś w okolicach Pasterki.
Tak więc decydujemy się na bezpośrednie zejście w kierunku Pasterki szlakiem żółtym. Zejście jest strome, po zmroku już porządnie oblodzone, a jutro tą samą drogą trzeba będzie wchodzić.
Po 45 minutach dochodzimy do Schroniska Pasterka, jednak nie chcemy nocować w cywilizacji, mijamy więc budynek i idziemy dalej w las. Znajdujemy sobie dogodną łączkę i rozbijamy obóz.

NIEDZIELA

Z samego rana pakujemy nasz obóz i wracamy na Szczeliniec, ponad półtorej godziny zajmuje to wejście, jest dość strome.

Za schroniskiem znajduje się wejście na drogę widokową na Szczelińcu, tu również poza sezonem wejście jest bezpłatne. Różni ją od Błędnych Skałek powierzchnia i charakter usytuowania atrakcji. Błędne Skałki to labirynt, gradka, dla tych co lubią takie przejścia, tu natomiast chodzi się łatwiej, gdyż powierzchnia jest większa, jest za to więcej „posągów” skalnych i są tarasy widokowe. Przejście Szczelińca i powrót do samochodu zajął nam trochę ponad godzinę.
Jedziemy dalej zdobyć ostatni zaplanowany szczyt Kłodzką Górę. Udajemy się w tym celu na Przełęcz Kłodzką, zostawiamy samochód na parkingu koło drogi i niebieskim szlakiem udajemy się stromo pod górę. Po drodze gubimy szlak, bo skręca nagle w las ale idziemy dalej tą drogą, gdyż mija ona dwa szczyty, które trzeba zdobyć po drodze. Później, dopiero przed Kłodzką Górą wracamy na szlak. Do samochodu schodzimy już zgodnie ze szlakiem. Całość zajęła nam około dwie godziny. Ostatni szczyt się poddał, więc pora wracać do domu.


© 2013-2014 by Damian Fidura