Sudety Jesiennie
11.10.2013 - 13.10.2013

Jedno z nas - Kasia - jest w trakcie zdobywania Korony Gór Polskich i okoliczność ta stała się powodem do zaplanowania weekendowego wypadu w góry.

Co zakładał plan:

  • zdobycie Kowadła (989 m n.p.m.), najwyższego szczytu Gór Złotych,
  • oraz Rudawca (1 112 m n.p.m.), najwyższego szczytu Gór Bialskich,
  • no i jeszcze Śnieżnika (1 425 m n.p.m.), najwyższej góry Masywu Śnieżnika.

Nasze przygotowania:
Zamierzamy spać gdziekolwiek, więc pakujemy wszystko, co może się przydać poza cywilizacją – jedzenie na dwa dni, dużo litrów napojów (ja miałam 4,5 litra, a Damian aż 7 - ale część tego stanowiły napoje, no nazwijmy je - nie pierwszej potrzeby), poza tym śpiwory, maty samopompujące i namiot. No i oczywiście dużo ubrań, damska połowa tego duetu o wiele za dużo.
Plecaki ledwo odrywały się od ziemi.

PIĄTEK


Wyjeżdżamy z Częstochowy około godziny 14:00. Jedziemy na Opole, Nysę, trochę zahaczamy o Czeską Republikę i kończymy podróż w Nowej Morawie na południe od Stronia Śląskiego.
Samochód zostawiamy na podwórku u gospodarza i ruszamy na szlak. Jest godzina 19:00.
Idziemy niebieskim szlakiem, Drogą Marianny. Droga prowadzi lekko pod górkę, jest szeroka, więc mimo zmroku nie da się zgubić. Tylko błoto jest straszne i już zaczyna siąpić delikatny kapuśniaczek.
Po godzinie dochodzimy do Przełęczy Suchej. Tu na rozwidleniu szlaków znajduje się mały, drewniany schron, miejsce na ognisko i na biwak, czyli wszystko czego potrzebujemy na obóz nr 1.
Rozbijamy namiot, otwieramy puszki z jedzeniem i piciem i rozpalamy ognisko.
Ognisko nie trwało długo, bo przyszedł rzęsisty deszcz i zepsuł zabawę. Resztę wieczoru spędziliśmy w drewnianym schronie.

Inforamka
Trasa: Nowa Morawa - Przełęcz Sucha
Dystans: ~4 km
Czas przejścia: 1 h
Miejcsce noclegu: Namiot przy wiacie na Przełęczy Suchej (mapa)
Zapis GPS: plik gpx

SOBOTA

Noc minęła w większości spokojnie, coś tylko po lesie łaziło i ryczało, Damian sądzi, że to tylko jeleń, ale bujna wyobraźnia Kasi stworzyła potwora no i po śnie na dłuższą chwilę. Zmęczenie w końcu wygrywa i noc mija.
Rano przywitało nas słońce, które pięknie oświetlało kolorowe liście na drzewach, pomyśleliśmy sobie: „Jaka ładna ta jesień”.

Obóz nr 1 opuszczamy około godziny 8:00. Idziemy Czarnobielskim Duktem. Szlak na Kowadło prowadzi asfaltową, a później szutrową drogą do Bielic - Leśniczówki. Po drodze mijamy Szarogłaz i schron nadający się na nocleg, z prowizorycznym miejscem do spania.

Około godziny 9:50 dochodzimy do Bielic - Leśniczówki. Myślałam, żeby dokupić tam trochę prowiantu, ale w tej wiosce nie ma nawet spożywczaka.
Przystępujemy do wejścia zielonym szlakiem na Kowadło. Początkowo jest to żwirowa, szeroka droga, dalej ścieżka lasem, która na grani łączy się z czeskim szlakiem dla narciarzy biegowych.
Około półtorej godziny później jesteśmy na szczycie Kowadła.
Kolejny nasz cel to zdobycie Rudawca. Możliwości są dwie, albo zielony szlak, albo szlak żółty do Przełęczy Trzech Granic, a dalej droga wzdłuż słupków granicznych.
Przy wyborze opieraliśmy się na opiniach, według, których droga wzdłuż granicy jest nieco dłuższa ale za to bardziej urokliwa, gdyż idzie się w większości granią, natomiast zielony szlak – krótszy cały czas ponoć prowadzi lasem.
Wybraliśmy opcję dłuższą i podobno ładniejszą – Polsko-Czeską granicą, żółtym szlakiem. Żałowaliśmy.
Droga okazała się bardzo długa, bo na szczyt Rudawca docieramy po ponad 5 godzinach.
Zdecydowana większość prowadzi lasami, jest tam kilka przełęczy, gdzie może byłyby widoki, ale nie wiemy – była gęsta mgła.
Spacer lasem o tej porze roku jest przyjemny, bo kolory schnących liści są piękne, ale żeby z tego powodu nadkładać sobie niepotrzebnie drogi o około dwie godziny – wątpliwa przyjemność.
Po drodze na Rudawiec mijamy szczyt Smrk, tam też jest schron i miejsce na obóz, gdzie można rozbić namiot i rozpalić ognisko, grupka turystów korzystała już z tej możliwości.
Idziemy dalej trochę lasem trochę przełęczami i około godziny 17:00 zdobywamy nasz drugi cel Rudawiec.
Zaczynamy zastanawiać się co dalej. Trzeba obmyślić dzisiejszy nocleg i jutrzejsze wejście na Śnieżnik, gdyż dzisiejsza droga okazała się dłuższa niż sądziliśmy.
Postanawiamy zejść na Kladské Sedlo i tam nocować przy schronie. Natomiast jutro zejdziemy do samochodu, wypakujemy niepotrzebny staff, bo waga plecaków zaczyna doskwierać już dotkliwie i ruszymy dalej na Śnieżnik.
Przystępujemy do zejścia zielonym szlakiem. Do schroniska Horská Chata Sedlo docieramy około godziny 19:00. Gdy schodzimy jest już ciemno i mglisto, ale droga jest szeroka i poza szlakiem oznaczona przez słupki graniczne, więc mając do dyspozycji czołówki nie sposób się zgubić.
Miejsce na biwak bardzo nam się podobało. Znajdowało się po przeciwnej stronie drogi od schroniska, było ogrodzone, więc czułam się całkiem bezpiecznie, wyposażone w zadaszony stolik z ławkami, miejsce na ognisko i murowany grill. Rozbiliśmy namiot, i rozpaliliśmy ognicho. Deszcz sobie padał przelotnie, ale nie zdołał ugasić naszego ogniska, a my przeczekiwaliśmy go pod dachem na ławeczkach. Później wieczorem dołączył do nas student, więc mieliśmy towarzystwo na opowieści ogniskowe.

Inforamka
Trasa: Przełęcz Sucha - Bielice - Leśniczówka - Kowadło - Rudawiec - Kladské Sedlo
Dystans: ~27 km
Czas przejścia: 11 h
Miejcsce noclegu: Namiot Kladské Sedlo (mapa)
Zapis GPS: plik gpx

NIEDZIELA

Budzimy się wcześnie, bo poza zdobyciem Śnieżnika trzeba jeszcze wrócić do domu. Nasz towarzysz leży zawinięty szczelnie w śpiwór na stole pod dachem. Nie rusza się, my też staramy się go nie obudzić.
O godzinie 7:00 wyruszamy.
Do samochodu schodzimy najpierw asfaltem, a później na przełaj przez las, gdzie według mapy powinna być ścieżka ale nie ma jej, więc schodzimy na azymut.
Skracamy sobie całkiem skutecznie tę drogę i o godzinie 7:40 jesteśmy przy samochodzie. Gospodarze, u których zaparkowaliśmy brykę nie chcieli od nas pieniędzy, ale my wdzięczni daliśmy im flaszkę.
Zdecydowaliśmy wejść na szczyt Śnieżnika od strony Jaskini Niedźwiedzia, żeby zaoszczędzić trochę czasu.
Dojeżdżamy w okolice Muzeum Ziemi, zostawiamy samochód na parkingu i bez zbędnego bagażu ruszamy na spacer, jest godzina 8:40.
Po drodze do Jaskini Niedźwiedzia mijamy Źródło Marianny, kosztujemy tej wspaniałej wody zdrojowej, fuuuj – jak nasza zwykła kranówa, ale świadomość, a może wiara, że zawiera te wszystkie opisane minerały, musi zastąpić doznania naszych kubków smakowych. Idziemy dalej żółtym szlakiem. Szlak jest przystosowany na rodzinne spacery, łatwy i wyposażony w tablice informacyjne i miejsca do odpoczynku. Około godziny 10:00 dochodzimy do schroniska pod Śnieżnikiem. Tu robimy sobie kawową przerwę, po której przystępujemy do zdobywania ostatniego punktu naszej wycieczki – Szczytu śnieżnika. Droga na szczyt zajmuje nam około 30 minut.
Na szczycie widoków nie podziwiamy, choć po dwóch dniach w lesie jesteśmy ich bardzo spragnieni, okolicę pokrywa gęsta mgła, ale szczyt zdobyty i ta satysfakcja musi nam wystarczyć.
Wracamy do schroniska, przez kilka minut chmury się przerzedziły i mamy widoczek – Ahhh. W schronisku pałaszujemy bigos (porcja 300g za 16 zł) – całkiem dobry. Na drogę powrotną wybieramy inne zejście. Od Przełęczy Śnieżnickiej schodzimy zielonym szlakiem rowerowym ER-2. Fajnie się idzie, szeroko i wygodnie, a bez tych ciężkich plecaków, to jakby człowiek był o połowę lżejszy i nie dotykał całkiem ziemi.
Końcówkę postanawiamy sobie urozmaicić idąc na przełaj, tak więc obieramy azymut i skracamy trochę drogę.
Droga powrotna zajmuje nam niecałe półtorej godziny.

Ładujemy się do auta i wracamy do Częstochowy w okolicach podwieczorku.
Inforamka
Trasa: Kladské Sedlo - Nowa Morawa, Kletno - Śnieżnik - Kletno
Dystans: ~14 km
Czas przejścia: 5 h
Zapis GPS: plik gpx

© 2013-2014 by Damian Fidura